Fragmenty przedstawień

Zapis

                                

             Sztuka stanowi udramatyzowany zapis sesji terapeutycznej

 

osoby :    Adam, matka, ojciec

miejsce:  gabinet terapeuty-psychologa. Wygląd pomieszczenia może być 

                przedstawiony w dowolny sposób, nawet w formie gry świateł

               ukazujących jedynie mówiącą aktualnie postać.

 

Matka -   (siedzi na brzegu krzesła)

                 Bo ja tego chłopaka, proszę pani zupełnie nie poznaję. Nie rozumiem

                 co  z nim się stało. Czasami myślę, że Adam po prostu oszalał!...

                 Niech się pani nie śmieje... Inny na jego miejscu to by jakoś docenił             

                 trud i staranie rodziców ... matki... A on co? Nic, kompletnie nic tylko

                 wiecznie nadąsany, nie odezwie się do człowieka tylko siedzi w tym

                 swoim pokoju jak niedźwiedź w jamie.

 

Adam-   Wcale nie chciałem tu przychodzić. Po co... To nic nie zmieni. Pani

                przecież nie jest Panem Bogiem! Słucham?  Oczywiście, że wiem

                po co chodzi się do psychologa, tylko rzecz w tym, że mnie takie

                 smędzenie  nie jest do niczego potrzebne. Rozumie pani? Nie

                obchodzi mnie, co pani ma mi do powiedzenia! Niech to pani lepiej jej

                powie ja nie chcę tego słuchać... . O, nie słyszę, widzi pani? (zatyka

                uszy).  Szkoda, że zapomniałem słuchawek, miałbym święty spokój.

                Ten, kto wymyślił słuchawki musiał mieć takich starych jak ja...

                (siedzi z zatkanymi uszami i zaczyna coś podśpiewywać).

 

Matka -   Takie to kiedyś było dobre dziecko- miłe, zawsze uśmiechnięte.

               Wesoły maluch. Kiedy podczas nauki chodzenia przewracał się

               wybuchał śmiechem. Inne dzieci ryczały, a on  nie- siedział

               na podłodze i chichotał.

               To były bardzo szczęśliwe lata... Cudowne! Byliśmy zawsze razem.

               Nie zostawiałam go z nikim. Sąsiadki śmiały się, że jestem jak

               kangurzyca, ale co mi tam głupie gadanie, jak miałam przy sobie

               swoje słoneczko. Tak było przez dziesięć lat, potem Adaś  zaczął

               się buntować, nie chciał być ciągle ze mną ... I w końcu urodziła się

               Joasia...

 

Adam  -  Chciałbym już pójść do domu... Nie mam nastroju do rozmowy...

                Nie chcę tutaj siedzieć!  Co pani wygaduje?! Dlaczego miałbym się

                bać?  To tylko to krzesło, krzesło ma pani niewygodne. Wolałbym

                się położyć. Tutaj? Co za pomysł! No dobrze, niech już pani zaczyna.

                Jak to ja mam mówić? O czym? O sobie? Matka pani wszystko powie .

                Przecież ona najlepiej  pamięta te duperele. Wie kiedy zacząłem  chodzić, 

               mówić, srać do nocnika... Ojciec? Nie, na pewno nie, a skąd on miałby to

               wszystko wiedzieć?

               Niech go pani zapyta czy wie jak mam na imię... Pewnie powie,

               że Joasia... (dłuższa cisza)   Ale ja nie jestem Joasia!

 

Matka -   Na początku było wszystko dobrze, Adaś lubił Joasię. Woził ją

                wózkiem, pomagał karmić, bawił się z malutką... Ale potem stało

                się coś dziwnego. Z dnia na dzień przestał interesować się siostrą.

                Nie zwracał na nią uwagi, jakby dziecka w ogóle  nie było...

                Joasia nauczyła się chodzić i czasem dreptała do niego z

                wyciągniętymi rączkami. Kiedyś Adam wyciągnął do małej ręce jakby

                zamierzał ją złapać, a gdy Joasia będąc blisko chciała rzucić mu

                się w ramiona cofnął je i odszedł.

                Joasia upadła, rozbiła sobie nos, bardzo płakała, a Adam nawet

                nie spojrzał na siostrę. Oboje z mężem zajęliśmy się Joasią,

                a nasz syn wziął piłkę i wyszedł. Wtedy mąż nie wytrzymał, wybiegł

                za Adamem na klatkę schodową i zbił go smyczą naszego psa.

 

 Adam -  Kiedy matka powiedziała, że będę miał brata albo siostrę

                myślałem, że żartuje. Miałem wtedy chyba dwanaście lat i

                od dawna wiedziałem skąd się biorą dzieci, ale nigdy nie

                myślałem, że moi rodzice śpią ze sobą... To znaczy nie to, że

                śpią w jednym łóżku, ale no, po prostu  nie przypuszczałem,

                że oni się ze sobą kochają...

                Poczułem do nich obrzydzenie. Wydawali mi się za starzy,

                żeby mieć dzieci, a poza tym wstydziłem się przed kolegami.

                Kiedy matka miała już duży brzuch starałem się z nią

                nie wychodzić z domu, i strasznie  denerwowało mnie gdy mnie

                całowała. Właściwie to chciałem, żeby mnie przytulała, a

                jednocześnie miałem ją wtedy ochotę odepchnąć... I to tak mocno..

                Co wtedy czułem? Jak to co czułem? Złość! Nie, nie złość, żal.

                Chyba  jednak nie żal, czułem się zdradzony.

 

Matka -     Nie, nie sądzę żeby od początku był zazdrosny... Chyba nie.

                 Jak zachowywał się, gdy mu powiedziałam, że będzie miał

                 rodzeństwo? Nie pamiętam. Chyba normalnie, nie zauważyłam

                 niczego szczególnego.  Prawdę mówiąc nie najlepiej znosiłam                           

                 ciążę, i niewiele pamiętam z tego okresu, poza tym, że

                 było mi niedobrze i ciągle chciało mi się spać.

 

Ojciec - Nie sądzę, żebym mógł się pani do czegoś przydać. Od trzech lat

              nie jestem z matką Adama. Niedawno ożeniłem się powtórnie.

              Żona spodziewa się dziecka... Słucham? Tak, spotykam się z synem

              przy różnych okazjach świąt, imienin... Ostatnio? Ostatnio nie

              mogliśmy się spotkać, najpierw on był chory, potem ja wyjeżdżałem.

              Staram się widywać z Adamem, płacę regularnie alimenty...

                                                   (chwila ciszy)

              To on nie chce mnie widzieć, unika spotkań... Co robię? Przecież

              dzwonię do nich, byłem w szkole... Nie umiem z nim rozmawiać.

              Nie wiem o czym. On się przecież do mnie prawie nie odzywa...

    ...

Zobacz więcej

Ciapturek

 

 

Osoby :  Ciapturek, mama Ciapturka, babcia Ciapturka, narrator- wilk- gajowy

Miejsce - mieszkanie Ciapturka, las, domek babci

 

 

 

 

Narrator  -    Niedawno, niedawno temu. W małej chatce na skraju wsi... Co za głupota ! To nie 

                   była wcale mała chatka, tylko całkiem spory blok mieszkalny....Niedawno,           

                   niedawno temu w całkiem sporym bloku mieszkalnym, gdzieś pomiędzy siedzibą

                   starosty powiatowego a  przychodnią rejonową, mieszkała mała,miła dzieweczka...

                   Akurat! Miła dzieweczka! Kto by jej nie znał pewnie by uwierzył! Mała to ona była

                   dziesięć lat temu, a miła?... No, co do tego, to nawet ja mam wątpliwości!

 

 

Scena I

 

              (Ciapturek siedzi przy komputerze i zawzięcie uderza palcami w klawiaturę)

 

Ciapturek – Brrrrr! Ale jazda! Ale mu dokopałam! Iiiiiiiiii, choroba, znowu nie udało mi się

                   tego przejść! Ja zwariuję! Już siedem godzin siedzę nad  tą grą i nic! Straciłam

                   sześćset trzydzieści dwa życia, osiemdziesiąt pięć razy wpadłam do studni! Sto

                   dwanaście razy przejechał mnie walec drogowy, siedemdziesiąt trzy razy       

                   wpadłam do rowu głębokiego na trzysta metrów, i co ? I co? I nic, w dalszym

                   ciągu siedzę na dziesiątej planszy i guzik z pętelką! Jeżeli  do wieczora nie znajdę

                   skarbu pirata wcale nie pójdę spać !

 

 

 

       ( wchodzi mama i zwraca sie do Ciapturka)

Mama-      Co robisz kochanie? O widzę że odrobiłaś już lekcje. To bardzo dobrze, bo musisz

                  pójść do babci. Pamiętasz, jak wczoraj mówiłam, że czeka cię mały spacerek…

Ciapturek – Nie pamiętam…

Mama      – Trudno, ty nigdy nic nie pamiętasz, ale to nie zmienia faktu, że musisz zanieść

                  babci lekarstwa.

Ciapturek-  Jakie lekarstwa, co za lekarstwa? Nie mogę!

Mama -      Babcia jest chora, przeziębiła się, albo złapała grypę . Kupiłam jej coś w aptece i

                 upiekłam placek drożdżowy....

Ciapturek – O placek drożdżowy. Daj kawałek.!

Mama      -  Nie mówi się daj, tylko poproszę... Jak wrócisz to dostaniesz...

Ciapturek -  Poproszę dać teraz, bo nie wrócę!

Mama      – Jak to nie wrócisz? Zamierzasz zostać u babci w lesie?

Ciapturek – Nie zamierzam tam zostawać. Wcale nie zamierzam tam iść!

Mama       - O, to coś nowego? Bunt na pokładzie?

Ciapturek – Nie bunt, ale nie mogę iść do babci, bo  muszę się uczyć.

Mama       – Przecież  wcale się  nie uczysz.

Ciapturek  – Ale muszę...

Mama       – Pouczysz się jak wrócisz.

Ciapturek  – Powiem wychowawczyni, że zmuszasz mnie do ciężkiej pracy i uniemożliwiasz

                   zdobywanie wiedzy.

Mama       – Zdobędziesz ją jak wrócisz, a teraz łap za koszyk i maszeruj.

Ciapturek –  A tata nie może pojechać? Przecież ma samochód!

Mama       – Wiesz dobrze, że do naszego lasu nie można wjeżdżać samochodami, a poza         

                  tym tata poszedł na mecz, a ty  możesz jechać rowerem.

Ciapturek – Nie mogę, mam przebitą dętkę.

Mama       – Nic ci na to nie poradzę. Trzeba  było ją wcześniej naprawić, a teraz zasuwaj do

                  lasu, bo w końcu noc cię tam zastanie.

Ciapturek – Narażasz dziecko na niebezpieczeństwo! Kto wysyła małą dziewczynkę do lasu?!

Mama      -  Kiedy byłaś mała to cię nie wysyłałam, ale teraz ubieraj się bo zabiorę ci komputer 

                  i oddam po Trzech Królach.

Ciapturek  – Kiedy?

Mama       – Po Trzech Królach.

Ciapturek –  A kiedy to jest ?

Mama      –  Szóstego stycznia.

Ciapturek – Cooo? Chcesz mi odebrać komputer na pół roku?

Mama      -  Nie chcę, ale jak będziesz dalej ze mną dyskutować to nie będę miała wyjścia.

Ciapturek – Dobrze już dobrze idę, ale jak dostanę pałę z klasówki to będzie twoja wina!

Mama       - Zawsze jest moja wina. Za każdym razem to słyszę, kiedy dostajesz pałę.

Ciapturek /ubierając się/- Bo ciągle dajesz mi jakieś zadania, przez które nie mogę się uczyć.

Mama      -  Coś podobnego!

Ciapturek – Teraz też uniemożliwiasz mi naukę wysyłając z ciężkim koszem do lasu.

Mama       - Babcia jest chora, ma katar...

Ciapturek – Babcia nie jest chora tylko ma alergię na grzyby i pleśnie, a poza tym nudzi się i

                 dlatego zmusza nas do ciągłych wędrówek. Kup jej komputer albo komórkę

                 to  będzie  miała rozrywkę.

Mama     – Wiesz dobrze, że babcia nie uznaje takich rzeczy. Żyje w zgodzie z naturą i 

                 należy to uszanować.

Ciapturek– I dlatego ja mam targać ten kosz? Babcia zawsze ma katar jesienią. Grzyby i

                 pleśnie w lesie w tym czasie najbardziej szkodzą alergikom.

Mama     – Moja mama ma swoje zasady i nie ma o czym dyskutować. Idź i wracaj szybko

                 bo się ściemni.

Ciapturek –Jak mnie wilk zeżre  to oczywiście będzie to  twoja wina. No i  babci!

                 Jakby  przeniosła się  do nas to  pograłaby sobie czasem na komputerze i byłby 

                 święty  spokój.

Mama      - W naszym lesie nie ma wilków.

Cipaturek - Ale są pająki, a ja się ich boję.

Mama       - Idź już wreszcie dobrze?

Ciapturek –  Dobrze,  dobrze idę...

….

 

 

 

 

Zobacz więcej

Duch

 

                               

 

  Osoby:     Ola , Paweł, Agnieszka, Maciek, Ewa, Ania, mama, duch

  Miejsce:   pokój nastolatka w mieszkaniu w bloku

 

Scena I

         (do pokoju, w którym siedzi Ola wchodzi Paweł z prześcieradłem w dłoni )

 

 

Paweł      - Olka, pożycz mi czerwona plakatówkę. Muszę coś tu jeszcze domalować.  To

                 przebranie jest  za mało straszne.

Ola         -  Znowu coś wymyślasz? Co jeszcze chcesz domalowywać?

Paweł     -  Ranę nad wargą i siniec pod okiem.

Ola         -  Oczodołem!

Paweł     -  Niech ci będzie… Nie marudź  tylko dawaj farbę!

Ola         -  Nie dam! Nie mam farby.

Paweł     -  Nie oszukuj, ty zawsze masz wszystko co potrzeba.

Ola         -  Owszem, ale zależy do czego.

Paweł     -  Już ci mówiłem. Chcę tak pomalować moje przebranie, żeby ludzie mdleli ze

                 na mój widok.

Ola         - Niektórzy już mdleją na twój widok. Spodnie które, kupiłeś w ubiegłym tygodniu

                powaliły naszych rodziców.

Paweł     - Kupiłem je za pieniądze, które dostałem od babci!

Ola        -  I zamierzasz pokazać jej te spodnie?

Paweł    -  No... chyba ...tego...

Ola        -  Lepiej tego nie rób. Babcia ma słabe serce.

Paweł    -  Masz rację, mogłyby się jej nie spodobać…

Ola        -  To więcej niż pewne.

Paweł    -  I wtedy nie chciałaby mi już dawać pieniędzy.

Ola        -  To i tak masz z głowy. Nie dostaniesz już żadnej kasy- ani od babci, ani od  dziadka,

                ani od nikogo!

Paweł    -  Jak to? Nie rozumiem…

Ola        -  To proste. Wczoraj w nocy uczyłam się długo fizyki...

Paweł   -   Jak zwykle!

Ola        -  Nie przerywaj! I słyszałam jak rodzice rozmawiali o twoich spodniach…

Paweł    -  Ale ciekawy temat!

Ola       -  Tata powiedział, że babcia niechcący rujnuje jego autorytet wychowawczy, a ty

               jesteś bałwan i w ogóle!

Paweł    -  Co ma jego autorytet do moich spodni?

Ola        -  Chyba coś ma, bo tata powiedział, że poprosi dziadków, żeby nie dawali ci

                pieniędzy,  w prezencie tylko  żeby raczej kupowali ci książki.

Paweł    -  Ale numer! I ty to wszystko słyszałaś?

Ola        -  Tak.

Paweł     - To dlaczego nie protestowałaś?

Ola        -  Bo to nie moje spodnie.

Paweł     - Żmija!

Ola        - Głupek! 

Paweł    - Chcesz oberwać?

Ola        - Spróbuj, zawołam mamę!

                       (Paweł siada zrezygnowany)

Paweł     - Dobra, nie będziemy się kłócić...

Ola        -  Szkoda...

Paweł    -  Pożycz farbę!

Ola        -  Nie.

Paweł    -  Dlaczego?

Ola       -  Bo uważam, że i bez niej będziesz wyglądał wystarczająco potwornie.

Paweł    -  A moim zdaniem można by coś tu i ówdzie poprawić…

Ola       -  Już nie pamiętasz co było w ubiegłym roku z panem Ciapnickim.

                           ( Paweł milczy)

Ola       -   Pamiętasz czy nie?

Paweł    -  Pamiętam, przez cały rok myślałem wyłącznie o panu Ciapnickim.

Ola       -   I o awanturze jaką zrobił naszej mamie gdy wyskoczyłeś na niego  z wydrążoną     

                dynią na łbie... Wyprowadzał wtedy swojego pieska.

Paweł   -   Piesiulka! Wściekłego, tłustego, złośliwego mopsa!

Ola       -   Buldoga.

Paweł    -  Wszystko jedno, buldog czy mops, to nie ma znaczenia. Szczekał jak ratlerek i

               rzucił się  na mnie jakby miał wściekliznę. Podarł mi ubranie!

Ola       -  Nie ubranie tylko prześcieradło!

Paweł   -  Ale ja byłem w nie zawinięty!

Ola       -  No właśnie,  i jak ci Roko poszarpał strój, zostałeś w samych gaciach!

Paweł   -  Nie tylko w gaciach...

 Ola     -  Aha, przepraszam miałeś jeszcze dynię na głowie! Ale sąsiedzi się śmiali, gdy

                biegłeś w tym stroju po schodach…

 

Zobacz więcej

Teleprzyjaciele

 

Osoby:      ojciec, matka, Em, Jo, telewizor- kobieta, telewizor-mężczyzna

 Miejsce:  dwa pokoje w mieszkaniu współczesnej rodziny

 

 

Scena I

 

( Do pokoju, w którym ojciec siedząc na kanapie ogląda telewizję wchodzi Em i po krótkiej chwili siada obok niego)

 

Em     -  Cześć tato!

ojciec -  O, jesteś już?

Em     -  Nooo...

ojciec -  Odrobiłaś lekcje?

Em.    -  Nie wszystkie, byłam na angielskim.

Ojciec – Aaa...

Em     -  Co oglądasz?

Ojciec – Program...

Em     -  Wiem, że program, ale o czym?

Ojciec – Tak tylko patrzę...

Em      -  Jak nieciekawy, to przerzuć. Masz pilota?

Ojciec  -  Mam.

Em      -  Możesz mi go dać?

Ojciec -  Nie mogę, ja tu pierwszy przyszedłem!

Em      -  Ja też chcę coś sobie pooglądać!

Ojciec  – To oglądaj!

Em      -  Ale co?

Ojciec – Program.

Em      - Jaki?

Ojciec -  Ten.

Em     -  Przecież nawet nie wiesz o czym on jest.

Ojceic –  Bo mi przeszkadzasz, nie mogę się skupić. Idź do lekcji!,

Em       - Najpierw muszę trochę odpocząć.

Ojciec  – To odpoczywaj w swoim pokoju.

Em      -  W moim pokoju nie ma telewizora!

                      (wchodzi matka)

 

Em      -  Mamo, tato nie daje mi obejrzeć telewizji!

Matka -  Przecież siedzisz przed telewizorem i patrzysz się w niego.

Em      -  Ale ja nie chcę tego oglądać!

Matka  - To nie oglądaj!

                  (Em gwałtownie zrywa się z miejsca)

 

Em       -  W tym domu nic nie można zrobić! Jesteście okropni ! Jedyna przyjemność jaką w życiu mam to te kilka chwil przed ekranem . I to też wam

               nie odpowiada! Kupię sobie własny telewizor!

Ojciec -   Słusznie!

Matka -   Nie kupisz, nie masz za co. Wszystko wydajesz na chipsy.

 Em   –    To przestanę wydawać, a na razie...

Ojciec -   A na razie ja ci pożyczę pieniądze, a właściwie kupię całkiem nowy telewizor, a ten     

              zabierzesz do swojego pokoju. Dłużej tego nie wytrzymam.

Matka  -  Czy ty zwariowałeś?

Ojciec –  Właśnie usiłuję nie zwariować! I to jest jedyny sposób, żeby zachować zdrowie psychiczne. Kupię drugi telewizor i już!

Em      -  Super, wspaniale! A ten będzie mój, tylko mój!

Matka  -  Ja się nie zgadzam, żeby ona miała telewizor w pokoju!

Em       - No tak, jasne, oczywiście! Słyszałeś tatuśku? Teraz mama się nie zgadza! Zawsze

              tak jest! Jak coś  ma być tylko moje to nie i nie.

 

                        ( podchodzi do telewizora i gładzi dłonią jego obudowę)

            - Widzisz kochany, znowu to samo. Nie chcą mi ciebie dać.

                         ( Płacze bardzo  głośno)

Ojciec   -  Cicho Em! Wyjdź z pokoju, bo muszę porozmawiać z mamą.

Em       -  Wyjdę, dobrze wyjdę jak zwykle! Jesteście potworami, tylko on mnie rozumie…  Buuuu....

 

Zobacz więcej

Duży, zielony problem

 

Osoby        -  Maciek, Rafał, Agata, ciotka Marta, krokodyl, mama, tata, wujek

Miejsce     -  pokój 13-letniego  chłopca. Na środku podłogi  stoi wypchany  plecak, dookoła  niego leżą  porozrzucane drobiazgi – przybory  toaletowe,                        ubrania, bielizna. 

 

 SCENA I

                        

RAFAŁ

   - Jesteś spakowany? O widzę, że jeszcze wszystko w proszku!

 

MACIEK

   -  Chyba  powinienem coś wyrzucić z plecaka. Cały zapchany, a nie ma tam wcale ubrań!

 

RAFAŁ

   - To co do niego wsadziłeś?

 

MACIEK

   - Potrzebne rzeczy!

 

RAFAŁ

   - Może więc powinieneś wziąć ten wielki plecak twojego taty.

 

MACIEK

   -  Nie  ma mowy, plecak taty zabrała Agata. Jej kolekcja mody nie zmieści się do mniejszego.

 

RAFAŁ (podchodząc do plecaka)

   - Może jednak coś da się stąd wyrzucić?

 

MACIEK

   -  Wykluczone,  to same najpotrzebniejsze rzeczy. Bez ciuchów mogę się obejść, ale bez tych drobiazgów nigdy w życiu.

 

                   ( Do pokoju wchodzi Agata)

AGATA

   - Przez ponad dwa tygodnie zamierzasz obejść się bez ubrań?

 

MACIEK

   - W razie czego pożyczę coś od ciebie. W twojej stercie szmat znajdzie się chyba jakiś dresik dla braciszka.

 

AGATA

   -  Nie  wzięłam  dresu,  a już na pewno nie dla ciebie. Każdy wiezie swoje rzeczy i na obozie trzymaj się ode mnie z daleka.

 

MACIEK

   - Z przyjemnością!

 

AGATA

   - Spakowałeś ręcznik i przybory toaletowe?

 

MACIEK

   - Jeszcze nie.

 

AGATA

   - To gdzie to wsadzisz? Przecież tu już się nic nie zmieści!

 

MACIEK

   - A ty nie mogłabyś wziąć tego dla mnie?

 

AGATA

   -  Nie  żartuj!  I powtarzam ci po raz drugi - trzymaj się od mojego plecaka z daleka... O telefon dzwoni! to pewnie rodzice, mieli dzwonić w południe.

 

MACIEK

   - O rzeczywiście, lecę odebrać!

 

                   ( Maciek wybiega z pokoju)

 

MARTA

   - Co on tu napakował?

 

RAFAŁ

   - Nie wiem, ale jestem bardzo ciekaw. Chodź zajrzymy!

 

                  Agata podnosi klapę plecaka.

 

AGATA

   -  O  rany! Lutownica, klucze samochodowe, a to chyba lufa od czołgu... Piła, toporek... Czy to ma być obóz pod namiotami?

 

RAFAŁ

   -  Nie,  przecież  mówili na zebraniu, że będziemy mieszkać w domkach campingowych.

 

AGATA

   - Maciek pewnie myśli, że będziemy je musieli sami zbudować.

 

                    Do pokoju wraca Maciek.

 

MACIEK

   - Co robią twoje łapy w moim plecaku?

 

AGATA

   - Szukają sensu w twoim pakowaniu. Przecież wiesz, że rodzice mogą  nie  wrócić  przed  naszym  wyjazdem,  więc  musimy  sobie poradzić  sami,  a       ja  widzę,  że nie wziąłeś żadnych ubrań ani butów.

 

MACIEK

   -  Rodzice  nie  wrócą. Tata mówił, że nie dostali biletów na samolot i muszą czekać pięć dni na następny.

 

RAFAŁ

   - A gdzie są wasi rodzice?

 

AGATA

   -  W Finlandii. Tata pojechał załatwić coś dla swojej firmy i zabrał mamę. Dlatego z nami mieszka teraz ciotka Marta.

 

RAFAŁ

   - To ta rozczochrana pani w ogródku?

 

MACIEK

   - No właśnie. To jest nasza ciocia.

 

AGATA

   -  No,  skoro  rodzice nie przyjadą proponuję, żebyś poprosił ciocię  o  pomoc  przy pakowaniu. Przecież ty jeszcze tego nigdy sam   nie   robiłeś   i   jak   widać   nie  masz  najmniejszego  doświadczenia. 

 

MACIEK

    - Zajmij się swoją szafą. Ja sobie poradzę. Najwyżej wezmę jeszcze reklamówkę.

 

RAFAŁ

   - I do niej zapakujesz ubrania na dwa tygodnie?

 

MACIEK

   -  To  wezmę  dużą reklamówkę, albo nawet dwie duże reklamówki. Jasne?

 

                (Do pokoju wchodzi ciocia Marta)

 

CIOTKA

   - Agatko! Agatko idź otwórz drzwi wejściowe, bo tam ktoś puka i puka.Powymyślaliście  takie  zamki,  że  wcale nie mogę ich otworzyć.

 

                        Agata wychodzi.

 

MACIEK

   - A co ciocia zrobi, jak my wyjedziemy?

 

CIOCIA

   - Jak to co? Poczekam, aż wrócą wasi rodzice.

 

MACIEK

   - A jak drzwi się zatrzasną?

 

CIOCIA

   - Ja i tak cały czas siedzę w ogródku.

 

RAFAŁ

   - I będzie tam pani siedziała pięć dni?

 

CIOCIA

   -  Czemu  pięć  dni?  Jakie  pięć  dni? O czym ten niegrzeczny chłopczyk mówi?

 

MACIEK

   -  To  ja lepiej zaraz ciocię nauczę otwierać i zamykać drzwi wejściowe, bo może być kłopot.

 

CIOCIA

   -  Aha,  dobrze,  ale nie teraz, bo muszę wam dać obiadek, a potem podleję ogródek. Jurto rano mnie nauczysz.

 

MACIEK

   - Ale my o siódmej wyjeżdżamy.

 

CIOCIA

   -  Aha,  tak,  dobrze.  O  siódmej?  To  świetnie  na  pewno

będziecie mieli piękną pogodę. No to idę do kuchni. Niedługo was zawołam.

 

 

 

Zobacz więcej

Mrówki

 

  osoby:      Czerwona Mrówka (Cz. .M.),  mrówki czarne 

  miejsce:    polana w lesie. Centralnym punktem polanki jest biała brzoza.

 

 

 scena 1

 

 ( Cz. M.  wchodzi na scenę tanecznym krokiem pogwizdując i  podśpiewując.

 Przez chwilę rozgląda się i znajduje sobie miejsce, na którym wygodnie się układa)

 

  Cz. M.    -  Gorąco! Prawdziwy upał!  Muszę chwileczkę odpocząć. Tu mnie chyba nie znajdą.

                Tak daleko od mrowiska... Nie chce mi się dalej iść…

 

 ( Wchodzą dwie czarne mrówki - 1234 i 1235. Mrówki niosą  olbrzymią zapałkę. 1234  widocznie ciągnie 1235)

 

1234    -  Hej, ty! Nie możesz iść trochę szybciej?  Nie dosyć, że sama niosę tę kłodę to jeszcze

                na dodatek ciebie muszę ciągnąć!

1235    -  Coś podobnego! A ja to niby nie niosę tego słupa?

1234   -  Nie wydaje mi się. Mam wrażenie, że go tylko podtrzymujesz.

1235    -  Nie prawda pracuję jak wół i mam już tego dosyć... Wiesz co, odpocznijmy trochę!

1234  -    Coś ty, odpoczywać w dzień? Mrówki nie odpoczywają w dzień.  Nie pamiętasz czego

               nas uczyła Królowa : musimy być pilne, bo inaczej poumieramy z głodu.

1235 -    Jak będziemytakie pilne, to umrzemy z przepracowania. Nie idę dalej, jak chcesz to , 

              idź sama!

1234 -    Jak to sama? A kto mi pomoże to nieść?( wskazuje zapałkę)

1235 -    Przed chwilą mówiłaś, że wcale ci nie pomagam, więc na pewno poradzisz sobie beze

              mnie.

1234  -  Oszukiwałam , wcale sobie nie poradzę, chciałam tylko żebyś szybciej szła.

1235  -  Nie pójdę ani szybciej, ani wolniej. Wcale nie pójdę. O widzisz,  siadam sobie

            ( siada w pobliżu CZ.M nie widząc jej) 

           -  Bierz tę swoją kłodę i maszeruj, może ci Królowa przypnie order za aktywność...Jak

              będziesz tędy szła następnym razem, możesz  po mnie przyjść.

1234  -  Przecież ja sama tego nie udźwignę!

1235  -  Masz więc dwa wyjścia- albo zawołasz kogoś do pomocy, albo poczekasz, aż ja

             nabiorę sił.

1234 -   Kłaść się w dzień?

1235 -   Nie musisz  się kłaść, postój sobie !

1234  -  No dobrze usiądę, ale tylko na chwileczkę.

 

       (siada obok 1235 na nogach CZ.M po czym przestraszona podrywa się z ziemi).

         

            -    Ojej, tu ktoś jest!

Cz. M.    -  Jest! Pewnie, że jest. Co się tak dziwisz, to las , a nie pustynia! Mogłabyś trochę

                 uważać. 

1234     -   Przepraszam, nie zauważyłam że tutaj śpisz.  

Cz. M.    -  Nie śpię, odpoczywam.    

1235     -   Kim ty jesteś?

Cz. M.     -  A  co cię to obchodzi, szpiegujesz w lesie?

1235      -  Ja? Coś ty, po co miałabym ty robić?

1234      -  Miła to ty nie jesteś, ale wyglądasz właściwie jak mrówka.

Cz. M.    -  Wyglądam, a jak mam wyglądać skoro jestem mrówką!

1234      -  Ale przecież ty jesteś cała czerwona!

Cz. M.     -  Bo ja jestem czerwoną mrówką.

1234      -  Czerwoną? Nie ma czerwonych mrówek!

Cz. M.     -  Jak to nie ma! To czym ja jestem, słoniem?

1235      -  Nie ma czerwonych słoni, ale są czerwone mrówki. Królowa mówiła o nich, ale ty   

                 jak  zwykle nie uważałaś.

1234       -  A co ty robisz na naszej polance?

Cz. M.      - Siedzę.

1235       - Jak to siedzisz? Mrówki nie siedzą!

Cz. M.      - A wy?

1235       - Co my?

Cz. M.     -  Skoro jesteście mrówkami to dlaczego nie pracujecie tylko siedzicie tu?      

1235      -   To przez niego usiadłyśmy, ale tylko na chwileczkę...

1234      -   Gdzie jest twoje mrowisko?

Cz. M.     -   Na polanie, daleko stąd. Za małym laskiem i krzakami.

1235        - To co tu robisz sama?

Cz. M.      -  Siedzę i słucham śpiewu ptaków.

1234       -  Nie pracujesz?

Cz. M.      -  Nie będę już pracować. Nie wracam do mrowiska. Oni tam  wszyscy mają źle w

                  głowach, w kółko tylko noszą, dźwigają, ustawiają, noszą, dźwigają, ustawiają.

                  Okropność!

1235       -  To tak jak u nas, zupełnie tak samo!

Cz. M.     -  Nie nadaję się do takiego życia. To naprawdę nie dla mnie.

1234      -  A co właściwie chciałabyś robić?

Cz. M.    -  Jak to co? Żyć i cieszyć się życiem!

1235      -  Widzisz, ona ma rację. My rzeczywiście w kółko pracujemy.

1234     -  No to co, takie nasze zadanie. Jesteśmy mrówkami, a mrówki muszą być pracowite.

                 Nie pamiętasz czego uczyła nas królowa?

1235       - Daj mi spokój z tą swoją królową. Nic tylko: królowa to, królowa tamto... Zapytaj

                 królowej czy ci wolno oddychać, bo o to jej chyba jeszcze nie pytałaś.

1234       - Mogłabyś mieć trochę szacunku dla Jej Wysokości. Ostatecznie to ona cię zniosła!

1235       - Mnie, ciebie i pół mrowiska. Zniesie jeszcze ze trzy tysiące jaj, i co z tego? Przecież

                 nie pamięta nawet naszych numerów!

1234       -To nie ważne, numery są dla nas, a nie dla Jej Wysokości Dla niej wszyscy jesteśmy

                dziećmi!

1235       - No dobrze, w takim razie biegnij teraz do tej swojej królowej i  powiedz, że 1235

                jajko, które od  roku jest jej bezimienn mrówkiem odpoczywa pod sosną i na razie 

                nie zamierza nic robić. Zrozumiałaś?

Cz. M.    - Cicho, nie kłóćcie się, ktoś tu idzie! Czy to przypadkiem nie pościg? Szukają mnie, o

                rety!

1234     -  Nie bój się, to nasza brygada. Wracają do mrowiska na obiad. Ale mnóstwo czasu

                zmitrężyliśmy!

                          ( słychać zbliżający się chóralny śpiew mrówek)

1235    -  Hej ty, Czerwona! Mogę zostać z tobą?

Cz. M.   -  Ze mną? A po co?

1235    -  Nie chcę z nimi wracać, mam już dosyć mrowiska!

1234    -  Czyś ty oszalała! A kto zaniesie ze mną tę kłodę?

1235    -  Zaraz tu będzie brygada to ci pomogą, a ja chowam się żeby mnie nie zobaczyły.

               Niech ci   się dobrze pracuje, żegnaj! A ty Czerwona  lepiej chodź stąd, bo i ciebie

               zagonią do roboty.   Nasze robotnice  nikomu nie  przepuszczą.

Cz. M.  -  Tak myślisz?

 

 

 

 

 

 

 

Zobacz więcej